Jacek Dehnel jest dla wielu przede wszystkim cenionym pisarzem.
Mi jednak zawsze najbardziej imponuje w nim to – że jako jeden z niewielu – od dawna wykorzystuje swoją pozycję i popularność, żeby wstawiać się za tymi, którzy tak dobrze słyszalnego głosu nie mają.
Nie wiem, czy nazwałby się „aktywistą”, ale dla mnie jego zaangażowane facebook’owe posty już pod taką działalność podpadają.
Jest sobą, nawet jeśli krytykując coś, rozumie, że naraża się przez to danej grupie ludzi i być może sprzeda parę(set) książek mniej. Nie to zdaje się być jednak dla niego najważniejsze.
Dzisiaj podzielił się ze światem bardzo radosną wiadomością ze swojego życia prywatnego: przestał być chłopakiem swojego chłopaka, od dzisiaj jest już jego mężem. Gratulacje!
PS. to wydarzenie – mam nadzieję, że niezapomniane – dla tej dwójki ludzi i ich dzień. Mam nadzieję, że Pan Jacek nie pogniewałby się w związku z tym, że umieszczając je w szerszym kontekście naszego światka, dodam tylko, że bardzo się cieszę, że możemy mówić o nim też w sferze publicznej. Wiele osób, w ciemniejszych miejscach własnej świadomości się znajdując, będzie mogło czerpać z niego pewnie wiele dobrej, potrzebnej światu energii.
Szczerze wierzę, że im jej (tej energii) więcej, tym mniej kroków będzie dzieliło nas od możliwości takich ślubowań w granicach naszego, niedługo 100-letniego kraju.