W szkole uczyli mnie, że był taki pies, Łajka i na sprawdzianie z historii nawet się chyba pisało datę, kiedy to ZSRR zorganizowało jej lot.
Pamiętałeś datę? +1 punkt.
Ja tę Łajkę pamiętam do dzisiaj.
Ale dopiero dzisiaj naszła mnie myśl, że mój nauczyciel historii zapomniał o najważniejszym.
Że to jest przecież data dnia, kiedy jakieś skurwysyny, wzięły psa, zamknęły go w metalowym pudle i wystrzeliły w kosmos.
Hurwa, w kosmos.
Ktoś wystrzelił żywego psa w kosmos.
Tak sobie, żeby spróbować, co się stanie.
„W założeniach eksperymentu nie przewidywano sprowadzenia psa z powrotem na Ziemię. Łajka poniosła śmierć w czasie lotu.”
Noż ja jebie.
Sorry, ale jak czasami uświadomimy sobie, co te ładne, skrótowe określenia oznaczają – „pierwsze zwierzę na orbicie” / „lot w kosmos” – to trudno być grzecznym.
Ten pies umarł, zdechł.
Wytrzymała 7 godzin. Umarła przez stres i to, że temperatura w środku wynosiła +40 stopni.
„Łajka nie była jedynym psem, który poniósł śmierć w początkach tej ery – nie mówiąc o innych zwierzętach, jak myszy, żółwie, czy małpy – na przykład wraz ze Sputnikiem 6 spłonęły w atmosferze dwa inne psy, Pszczółka i Muszka.”
I zostawcie dla siebie komentarze, że te zwierzęta trzeba było poświęcić, ale teraz np. lekarze mogą coś łatwiej wyleczyć.
Jak chcieliście coś poświęcać, to trzeba było eksperymentować na sobie, a nie korzystać z innych gatunków, które nie mogły odmówić.
Więc:
#1 ludzie są zarazą
#2 sorry za wulgaryzmy, ale nie dość, że dopiero widziałem „Psy 3”, to jeszcze słucham audiobooka „Psy 2.5” (o których napiszę osobne posty)